28 styczeń

POCZTÓWKA Z FRANCJI – Wywiad z Panem Sebastianem Sachajko, polskim fizjoterapeutą, który mieszka i pracuje we Francji

Co słychać u fizjoterapeutów, którzy parę lat temu wyjechali z nami do Francji? Jak sobie radzą na miejscu? Czy są zadowoleni? Dziś historia Pana Sebastiana Sachajko, polskiego fizjoterapeuty, który od 2019 roku pracuje w jednym ze szpitali usytuowanych w północnym regionie Francji, Hauts-de-France. Pan Sebastian udzielił nam wywiadu, z którego możecie dowiedzieć się jak z perspektywy czasu ocenia swoją decyzję o podjęciu pracy w tym kraju. Warto dodać, że Pan Sebastian realizuje się we Francji nie tylko w obszarze zawodowym, ale także rozwija swoją pasję jaką jest rysunek i malarstwo. Zapraszamy do lektury!

WYWIAD Z PANEM SEBASTIANEM SACHAJKO, POLSKIM FIZJOTERAPEUTĄ, KTÓRY MIESZKA I PRACUJE WE FRANCJI

Z Panem Sebastianem spotykamy się w mroźne grudniowe popołudnie, na rozmowie online. Mroźne u nas  w Poznaniu, bo u Pana Sebastiana aura nieco bardziej przyjazna…

KATARZYNA KHOURY (IPF MEDICAL): Dzień dobry, Panie Sebastianie, cieszę się, że udało nam się spotkać i dziękuję, że zgodził się Pan na rozmowę z nami. Jest Pan fizjoterapeutą, który od paru lat mieszka i pracuje we Francji. Żeby przybliżyć Pana sytuację naszym czytelnikom, chciałabym w pierwszej kolejności zapytać o to jak zaczęła się Pana przygoda z Francją. Jak to się stało, że zainteresował się Pan wyjazdem? Zgłosił się Pan do nas w 2018 roku, minęło więc trochę czasu. Co Pana skłoniło do wyjazdu i jak Pan nas znalazł?

SEBASTIAN SACHAJKO: Dzień dobry, dziękuję. Tak, zgadza się, minęły już 3 lata odkąd przyjechałem do Francji. Tak naprawdę to był przypadek… Znalazłem się w takim momencie życia, w którym stwierdziłem, że potrzebuję zmiany. Mieszkałem wówczas i pracowałem w swoim rodzinnym mieście i po prostu  chciałem coś zmienić. Zacząłem szukać ofert pracy gdzieś w innych miejscach w Polsce i ogłoszenie IPF medical zauważyłem w Internecie przypadkowo. Stwierdziłem, spróbuję, wyślę CV. Wysłałem około stu innych CV odpowiadając na oferty z całej Polski, a Państwo zadzwonili jako pierwsi. Kiedy już umówiłem się z Państwem na rozmowę i wszystko omówiliśmy oraz zdecydowałem, że podejmuję się współpracy i wyjeżdżam, zaczęły spływać odpowiedzi z Polski. Otrzymałem wtedy parę propozycji pracy, ale stwierdziłem, że widocznie tak miało być, żebym się Francją zainteresował i spróbuję swoich sił. No i przyjechałem do Francji.

KK: Bardzo się cieszę, że Pan się zdecydował. Myślał Pan w ogóle wcześniej o pracy za granicą, czy raczej szukał Pan pracy w Polsce? Rozważał Pan opcję wyjazdu na etapie poszukiwań?

S.S: Rozważałem też taką opcję. Pracowałem wcześniej za granicą, ale to nie była praca w zawodzie. Oczywiście, mógłbym ponownie wyjechać, tylko nie jako fizjoterapeuta. Przed wyjazdem do Francji pracowałem w zawodzie i nie chciałem już z niego rezygnować, tylko poszerzać moje doświadczenie zawodowe. No i tak to się wszystko fajnie złożyło, że trafiłem na Państwa ogłoszenie. Jeżeli chodzi o pracę w zawodzie za granicą, to nie wierzyłem, że jest to możliwe, ale Państwa Agencja była bardzo pomocna. Uzyskanie pozwolenia na pracę we Francji oraz przygotowanie do wyjazdu okazało się proste i pomoc Agencji naprawdę wiele ułatwiła. Sama biurokracja i te wszystkie dokumenty… Załatwianie tego byłoby problematyczne.

KK: No właśnie, wyjaśnijmy może naszym czytelnikom: aby polski fizjoterapeuta mógł podjąć pracę w zawodzie fizjoterapeuty we Francji, potrzebna jest nostryfikacja jego dyplomu.

SS: Nie ukrywam, na własną rękę byłoby mi ciężko to wszystko załatwić i na pewno trwałoby to o wiele dłużej.

KK: Faktycznie, należy przygotować odpowiednie dokumenty, zebrać i przetłumaczyć na język francuski całe dossier fizjoterapeuty, a następnie wysłać je do Komisji Nostryfikacyjnej we Francji. Trzeba wiedzieć jak do tego podejść, aby cały proces sprawnie przebiegł. Czy rodzina i najbliżsi popierali pomysł wyjazdu?

SS: Tak, zachęcali mnie. Głównie rodzice. To oni byli „siłą napędową” tego przedsięwzięcia i mocno mnie wspierali. Mówili, żebym wyjechał i próbował swoich sił we Francji, tym bardziej, że jest taka okazja i jest firma, która mi w tym pomoże.

KK: Panie Sebastianie, teraz kiedy ocenia Pan proces przygotowania z perspektywy czasu, to co było dla Pana największym wyzwaniem?

SS: Język francuski, bariera językowa. Jest różnica kiedy rozmawiamy w Polsce, a kiedy przyjeżdżamy na miejsce, gdzie dookoła tylko język francuski. Dlatego w rozmowach starałem się narzucać kierunek i tempo rozmowy tak, żeby toczyła się „moim torem”, wtedy było mi łatwiej zrozumieć odpowiedzi. Początkowo nie było prosto, ale teraz nie mam już żadnych problemów z komunikacją w języku francuskim. Trzeba dać sobie chwilę czasu. Dałem radę, bo uparłem się i chciałem pokazać, że mogę. Wszystko można osiągnąć jeśli się chce. Trzeba być świadomym i przygotowanym na to, że wszystkie duże zmiany w życiu wymagają cierpliwości i że na początku nie będzie łatwo. Trzeba przy tym myśleć pozytywnie, iść do przodu i nie poddawać się, bo efekt na który pracujemy jest tylko kwestią czasu. Powoli do przodu i będzie dobrze.

KK: Panie Sebastianie, a jakie różnice zauważył Pan w pracy na stanowisku fizjoterapeuty w Polsce i we Francji? Myślę, że jest to ciekawy temat dla osób, które rozważają wyjazd. Zauważył Pan takie istotne różnice w pracy, czy też w podejściu do pacjenta?

SS: Podejście do pacjenta jest podobne, natomiast jest różnica w podejściu do fizjoterapeuty. Jest tutaj bardziej szanowany, bardziej doceniany. Ludzie tutaj chyba bardziej wierzą w możliwości fizjoterapeuty, w jego pracę i w to, że fizjoterapia pomaga.

KK: Pracuje Pan w szpitalu. Jak wygląda Pana przykładowy dzień pracy? Pracuje Pan w większym zespole fizjoterapeutów?

SS: Zespół jest większy, ale działamy parami. Oczywiście, kiedy jest taka potrzeba to sobie pomagamy. Przykładowy dzień pracy… Po przyjściu do pracy loguję się w programie komputerowym i tam widzę swoje oddziały, serwisy i zalecenia lekarza z opisem historii pacjenta i co należy z nim robić. Jeżeli czegoś nie wiemy, to udajemy się bezpośrednio do lekarza, omawiamy z nim temat i działamy.

KK: Czy zauważył Pan jakąś różnicę w wykorzystywanym sprzęcie?

SS: Tutaj się raczej odchodzi od fizykoterapii, jest zdecydowanie więcej terapii manualnej. A jeszcze odnośnie różnic, to wspomnę o ćwiczeniach oddechowych. W Polsce nie praktykuje się ich w tak dużym stopniu jak tutaj. We Francji rehabilitacja oddechowa jest bardzo ważna i pacjenci ze skierowaniem na terapię oddechową są priorytetowi. Francuzi stosują swoją metodę jeśli chodzi o rehabilitację oddechową i nie znałem jej wcześniej.

KK: Zgadza się, wiemy z relacji naszych fizjoterapeutów, że we Francji przykłada się dużą wagę do terapii oddechowej. Francuzi stosują metodę, która polega na uciskach przepony połączonych z odpowiednią fazą oddechu, co ma zmobilizować organizm do kaszlu i udrożnienia drzewa oskrzelowego. Proszę powiedzieć, czy na miejscu przechodził Pan jakiś trening odnośnie rehabilitacji oddechowej?

SS: Tak, miałem możliwość skorzystania ze specjalistycznego kursu. Miałem do wyboru różne kursy, ale wybrałem terapię oddechową właśnie z tego względu, że jest ona tutaj bardzo popularna. Oczywiście, koledzy na miejscu wyjaśnili mi na czym polega terapia i w jaki sposób działać, ale dodatkowo zapisałem się też na kurs w tym zakresie. Koszt kursu pokrył pracodawca. To też jest fajna różnica, w Polsce tego nie ma, a tutaj koszt kursów i szkoleń pokrywa pracodawca.

KK: Ile Pan może odbyć takich kursów w ciągu roku?

SS: Do tej pory było tak, że jeden kurs w roku wybieraliśmy sami w zależności od naszych preferencji. Był to specjalistyczny kurs-szkolenie, który mógł odbyć się np. w innej miejscowości. Drugi kurs wybierał pracodawca i było to ogólne szkolenie dla szerszej grupy pracowników medycznych. Nauczyciele przyjeżdżali wtedy do naszej placówki i odbywało się szkolenie dla całej grupy.

KK: Do Francji wyjeżdża w tej chwili bardzo wielu fizjoterapeutów. Czy w placówce, w której Pan pracuje, są także inni Polacy?

SS: Tak. Kiedy przyjechałem była tu jedna fizjoterapeutka z Polski, która zrezygnowała w tym roku ze względów osobistych. W szpitalu pracuje także inna polska fizjoterapeutka, która od ponad 10-ciu lat mieszka we Francji.

KK: Zapytam jeszcze o czas pracy we Francji. Otóż Francuzi mają 35-godzinny tydzień pracy. W Polsce pracujemy trochę dłużej i jest to 40-godzinny tydzień pracy. Czy ta różnica jest odczuwalna?

SS: To jest tak, że jeżeli chodzi o system pracy to jest duża różnica, bo tutaj pracuje się spokojniej. Ja w ogóle nigdy nie miałem takiego odczucia kiedy wychodziłem z pracy, że wychodzę i jestem zmęczony. Według mnie, wszystko jest tutaj fajnie zorganizowane i pracuję „na spokojnie”. Nie ma tak, że muszę gonić i gonić… Wystarczy sobie wszystko rano zaplanować, omówić z kolegami bieżące zadania i można działać. Wówczas praca jest super zorganizowana, jest też przerwa w południe na obiad. Tak porównując do ostatniego zakładu w Polsce, w którym pracowałem (była to przychodnia prywatna), to przerwę na obiad miałem wtedy, kiedy sobie zorganizowałem. Tutaj jest już z „urzędu”: o wyznaczonej godzinie schodzimy na obiadek, potem wracamy i kontynuujemy pracę. Tak jak mówię, na spokojnie.

KK: Dopytam, o której godzinie jest przerwa i jak długo trwa?

SS: o 12-nastej. Przerwa trwa godzinę.

KK: Rozumiem, ma Pan zatem więcej czasu na realizację swoich pasji. Wiem, że prywatnie Pan rysuje i maluje. Proszę powiedzieć parę słów o swoich sukcesach.

SS: Rysunkiem zajmowałem się od dziecka, rysowałem samochody i postacie z bajek. Później głównie samochody. W szkole kiedy były luźniejsze lekcje, to zamiast notować rysowałem. W szkole średniej interesowałem się dodatkowo programami graficznymi. Parę razy udało mi się też zająć pierwsze miejsce w ogólnopolskich konkursach plastycznych. Później nie było już czasu zajmować się rysunkiem, ale kiedy przyjechałem do Francji, to tak sobie wszystko poukładałem, że mogłem wrócić do rysowania.

KK: Panie Sebastianie, Pana prace plastyczne zostały wyróżnione przez francuski kwartalnik „Air Cooled”. Co to za czasopismo i w jaki sposób trafiły tam Pana prace?

– To jest kwartalnik poświęcony tematyce starych volkswagenów z silnikami chłodzonymi powietrzem. To był przypadek… Rysowałem już wówczas samochody we Francji i tak z ciekawości szukałem czasopism poświęconych tematyce rysunku. Trafiłem wtedy na wspomniany kwartalnik o volkswagenach, w którym znajdował się dział z rysunkami i informacja: „jeśli rysujesz, podziel się z nami”. Wysłałem do redakcji parę moich rysunków i odezwali się do mnie z pytaniem, czy byłbym w stanie namalować dla nich kilka prac o tej tematyce. Dodali, że jeśli to fajnie wyjdzie to umieszczą prace w czasopiśmie. No i umieścili…

KK: Gratuluję!

SS: Dziękuję. Mieszkam teraz w dużym, trzypokojowym mieszkaniu i jeden pokój przeznaczyłem właśnie na moją pracownię.

KK: Panie Sebastianie, sporo się u Pana dzieje. Rozwija się Pan zawodowo, realizuje Pan także swoją pasję. Jakie są Pana plany na najbliższych 5 lat?

SS: Na chwilę obecną nie planuję wracać, z tego względu, że obecna sytuacja w Polsce nie motywuje mnie do tego. Jestem zadowolony z tego co mam. Powiem tak, do pracy idę na godzinę ósmą, wracam o 16.30, pracuję i mieszkam w tym samym mieście, nie kończę pracy w godzinach wieczornych i mam jeszcze czas dla siebie. Miałem też propozycję i możliwość pracy po godzinach, ale na chwilę obecną sytuacja finansowa wygląda tak, że pracuję w jednym zakładzie pracy i nie potrzebuję pracować dodatkowo.

KK: Rozumiem, czyli wiąże Pan z Francją dłuższe plany.

SS: Tak, bo jeżeli chodzi o możliwości i rozwój zawodowy, to sytuacja jest tutaj trochę łatwiejsza. Jest łatwiejsza i, nie oszukujmy się, od strony finansowej jest też  bardziej motywująca. Taka ciekawostka, kiedy tu przyjechałem i mieszkałem jeszcze w pokoju zapewnionym przez pracodawcę, to chodziłem dużo po mieście i zwiedzałem. Trafiłem wtedy na nowe osiedle, które dopiero powstawało i pomyślałem, że dobrze byłoby mieszkać w tym miejscu. I dzisiaj tu mieszkam… Znalazłem duże mieszkanie z widokiem na miasto, a w jednym z pokoi urządziłem moją pracownię do prac plastycznych. Jeśli czegoś chcemy, to wszystko jest możliwe. Na początku nie jest łatwo, bo trzeba włożyć w efekt dużo pracy, ale potem jest przyjemnie.

KK: Panie Sebastianie, bardzo się cieszę, że jest Pan zadowolony i że wszystko ułożyło się po Pana myśli. Bardzo dziękuję za dzisiejsze spotkanie i poświęcony czas. Życzę Panu wielu kolejnych sukcesów.

SS: Dziękuję bardzo.

 

Z Panem Sebastianem Sachajko rozmawiała Katarzyna Khoury z Ipf medical.